PoOglądane: Baby Driver (2017r.)



     Na pierwszy rzut oka ,,Baby Driver” jest kolejną produkcją spod znaku lekkiego kina sensacyjnego z domieszką komedii oraz przepełniony niezliczoną ilością niemożliwych wręcz akrobatycznych ewolucji. Używając w tytule słowa ,,kierowca” twórca zobowiązany jest to otwarcia filmu sceną emocjonującego pościgu, a wszystkie na całe szczęście są idealnie zbalansowane. Realizm znany nam z ,,Drive” współgra tutaj z widowiskowością podkręconą w stopniu jak w ,,Szybkich i wściekłych”, cwaniactwo głównego kierowcy nie urąga ani na chwilę takim postaciom jak choćby Frank Martin z serii ,,Transporter”, a wszystko dodatkowo zostało połączone i zmontowane w sposób jakiego nie powstydziłby się reżyser ,,Krucjaty Bourne’a”. Edgar Wrigth ponownie ukazuje nam swoje zdolności przy kreowaniu dynamiki historii z jak najlepszej strony, w dobrze nam znanym stylu na którego głównym znakiem rozpoznawczym jest szybki urywany montaż, często w rytm dynamicznej ścieżki dźwiękowej.
     W tej stylizacji mamy przedstawioną główną postać całej historii. Tytułowy Baby jest młodym niezwykle utalentowanym kierowcą, który musi ,,odwdzięczyć” się jednemu z gangsterów za próbę kradzieży jego auta. Jego specyficzny styl bycia oraz wydawać by się mogło nic nieznaczące dla fabuły codzienne czynności, zostają rozłożone na części pierwsze i zaprezentowane w akompaniamencie głównie muzyki lat 70-tych, oraz niektórych zremasterowanych utworów. Mimo dobrych zamiarów, Wrigth troszkę zatraca się w próbie scharakteryzowania nam głównego bohatera swojego filmu. W pewnym momencie tak odchodzi od głównego toku historii, że gatunek filmu mógłby zostać zmieniony z ,,akcji” na dramat”.
     Całe szczęście oczekiwanie nie wydłuża nam się w nieskończoność dzięki bardzo dobrze zaprezentowanym postacią. Każdy z aktorów czy to Ansel Elgort grający główną rolę, czy Lily James jako dziewczyna Baby’ego nie popadają w ich nadinterpretacje, co niestety często się zdarza u aktorów odgrywających rolę nieco młodszych od siebie w rzeczywistości. Na uznanie zasługują także reprezentanci dużo wyższej półki płac: Kevin Spacey oraz Jamie Foxx. Ani przez moment nie odnośmy wrażenia, że na swoją gażę za tą produkcję zarobili głównie nazwiskiem. Chłodny spokój Spacey’a mocno przysługuje jednemu ze zwrotów akcji, natomiast Foxx odgrywa psychopatycznego gangstera niemającego skrupułów przy osiąganiu zamierzonego celu i wychodzi mu to świetnie. Jednak i tak całe show skradł Jon Hamm, którego ogarnięty chęcią krwawej zemsty Buddy na długo zapada nam w pamięci.
     Bardzo ważnym atutem filmu pozostaje jego scenariusz. Po pierwszej bombie w postaci kapitalnej sceny ucieczki z napadu, oraz późniejszym zwolnieniu tempa w celu prezentacji tytułowego bohatera Wright sypie zwrotami akcji jak z rękawa. Pomimo że nie zawsze udaje mu się ominąć pułapki fabularne, finalnie nie popada w schematyczność czy pospolitość historii idealnie odbijając piłeczkę, dzięki czemu zmierzamy w całkiem innym i oryginalnym kierunku. Owocuje nam tą jedną z najciekawszych, niesztampowych i najmniej liniowych historii w tak wyeksploatowanym gatunku.
     Paradoksalnie seans ,,Baby Driver” może zostać zepsuty przez źle przeprowadzoną kampanie reklamową. Osoby za nią odpowiedzialne najwidoczniej opierali się na wcześniejszej twórczości reżysera, nie zaś na tej konkretnej produkcji. Wright specjalizujący się dotychczas w produkcjach z komediowym wydźwiękiem, przygotował nam film poważny, momentami przypominający kino obyczajowe bez szczęśliwego zakończenia. A jak już wspomniałem, ta dość udana ucieczka przed schematami gatunku jest jego największym atutem

                                                                                                                                              Ocena: 7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PoOgladane: Okja (2017r.)

PoOglądane: Trainspotting (1996r.)

PoOglądane: K-PAX (2001r.)