PoOglądane: Scott Pilgrim kontra świat (2010r.)



     Przyznam się Wam do jednej rzeczy – jeżeli miałbym wymienić reżyserów których twórczość wyjątkowo i zaskakujący szybko przypadła mi do gustu, jako jednego z nich przytoczyłbym Edgara Writha. Wyreżyserowane przez niego produkcje wchodzące w skład ,,Three Flavours Cornetto trilogy”, czyli  ,,Wysyp żywych trupów”, ,,Hot Fuzz – Ostre Psy” oraz ,,To już jest koniec” to istny pokaz między innymi zdolności szybkiego montażu, zabawy konwencją a dodatkowo także okazja do prezentacji jakże charakterystycznego angielskiego humoru. Wszystkie te elementy (no może poza typowym poczuciem humoru z wysp) bezproblemowo możemy wyłapać w ,,Scott Pilgrim kontra świat”. Ale i tak jak nigdy wcześniej mam niezwykły problem przy ocenie tej produkcji - i nie wynika on z sympatii do reżysera.
     Fabuła filmu na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl typową historię damsko-męską. Tytułowy Scott jest niczym niewyróżniającym się dwudziestokilkulatkiem zakochany w pewnej nieprzeciętnej dziewczynie, z którą to planuje dłuższy związek. Jednak żeby mogło to tego dojść, musi zmierzyć się w walce z jej poprzednimi partnerami – i to w walce dosłownej, z użyciem wszystkim dostępnych środków znanych nie tylko w świecie realnym. Tak dobrze zrozumieliście, zabawa konwencją rozgrywki typowej dla gry komputerowej bądź telewizyjnej jest głównym filarem na którym został stworzony ten film i poszczególne sceny pojedynków. Absurd? Oczywiście, jednakże w dość dużym stopniu to szaleństwo działa i nie wywołuje u nas chęci przerwania obcowania z tą produkcją. Twórcy niemal w sposób niemożliwy a jednocześnie płynny i lekko przyswajalny lawirują pomiędzy kolejnymi konwencjami i gatunkami. Niektóre ze scen sprawiają wrażenie żywcem wyjętych z komiksu łącznie ze słowami obrazującymi dźwięki, a niektóre niemal przekopiowane są żywcem choćby z telewizyjnych bijatyk typu ,,Mortal Kombat”. Dodatkowo czerpie garściami z mangi czy anime i ciężko znaleźć jest gatunek o który twórcy nie zahaczyli.
     Taki przerost ilości elementów składowych pomimo bardzo dobrze zorganizowaniu tego koszmaru, musiał w jakiś sposób odcisnąć piętno na filmie. Paradoksalnie ten problem nie wynika z chaosu panującego na ekranie czy z tematu fabularnego tak przewidywalnego i oklepanego. Przez cały seans miałem niesamowity problem określenia grupy odbiorców do jakiej jest on skierowany. Zgrabne i lekkie animacyjne wstawki, bardzo dobre efekty specjalne oraz ogólnie wyrazista kolorystka sugerują nakierowanie produkcji na młodszych odbiorców będących fanami lekkich historyjek z seriali prezentowanych na kanałach pokroju Disney Channel. Takie same wnioski możemy wysnuć po prostocie przedstawionej historii oraz po przerysowanej grze aktorskiej. Wszystko by się zgadzało gdyby nie jedno – z jakiej racji bohaterowie są w wieku powyżej 20(!)tu lat? Mamy tutaj do czynienia z przedstawieniem wizji normalnego życia z punktu widzenia osoby która nie chce dorosnąć? Czy może z jakąś alternatywną rzeczywistością? Czy w pewien pokręcony sposób mamy tutaj interpretacje codziennych problemów każdego szarego człowieka? Bez tego punktu odniesienia niezwykle łatwo momentami nam się pogubić i przez to nie wystarczy nam czysta wizualna uczta jaką nam przygotowano na ekranie.
     Dlatego jeżeli zamierzacie przysiąść do tego obrazu jako do produkcji z drugim dnem bądź w celu zinterpretowaniu historii radzę Wam zmienić nastawienie. W pierwszej kolejności należy skupić się na poziomie realizacji wizualnej tego filmu, a stoi ona na naprawdę imponującym poziomie. Wrigth udowadnia, że poziom jego rzemiosła nie odstępuje ani kroku największym w tej branży. A jeśli chodzi o całość to odczucia po seansie porównałbym do tych po obejrzeniu ,,Speed Racer” Wachowskich. Nie do końca jesteśmy w stanie stwierdzić co autorzy mieli za zadanie nam przekazać. Bo jeśli miałaby być to tylko czysta rozgrywka, to przesyt formy nad treścią wystarczająco namieszał nam w głowach. Chociaż może zmienie zdanie kiedy skuszę się na kolejny seans tego filmu i być może zobaczę to, czego mi teraz zabrakło.

                                                                                                                                           Ocena 6(?)/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PoOgladane: Okja (2017r.)

PoOglądane: Trainspotting (1996r.)

PoOglądane: K-PAX (2001r.)