PoOglądane: Wojna o planetę małp (2017r.)



     ,,Planeta małp” którą wyreżyserował Franklin J. Schaffner z 1968 roku uchodzi dzisiaj za absolutną klasykę oraz pozycję obowiązkową dla fanów kina science – fiction. Wynika to z ponadczasowych efektów specjalnych (w głównej mierze z bardzo dobrej charakteryzacji), z bardzo mocnego zwrotu w finale, ale przede wszystkim z niebywale oryginalnego i dobrze zrealizowanego pomysłu fabularnego. Udanie odświeżyć i na nowo zrealizować taki koncept  było niezwykle trudno o czym przekonał się Tim Burton wypuszczając remake pod tym samym tytułem w 2001 roku. Poziom filmu który można było określić jako ,,poprawny” nie mógł równać się z oryginalną odsłoną historii, a wyraźny brak koncepcji na szokujące zakończenie tym bardziej nie pomógł przy odbiorze produkcji. Jednak już ,,Geneza planety małp” oraz ,,Ewolucja planety małp” zaprezentowały nam całkowicie inne, jak najbardziej satysfakcjonujące spojrzenie na historie powstawania tytułowej planety. Mogło by się wydawać że kolejna odsłona ,,Wojna o planetę małp” reżyserowana człowieka odpowiedzialnego także za ,,Ewolucję…” zostanie nagrana w typowej dla Hollywood konwencji: lepiej, mocniej, bardziej. Jednak zaskakująco te przymiotniki nie odnoszą się do ilości akcji i ilości przemocy na ekranie.
     Tym razem obserwujemy historie głównie z punktu widzenia tytułowej małpiej społeczności, która ukrywa się zaszyta gdzieś w lasach obawiając się ataku ludzi. Cały czas przewodzi nimi dobrze nam znany z poprzednich części Cezar (ponownie pod płaszczem z grafiki komputerowej Andy Serkis), tutaj już nieco przyprószony siwizną i widocznie zmęczony konfliktem z rasą ludzką. Patrząc po poprzednich częściach, a nawet po otwierającej film scenie bitwy, spodziewamy się podkręcania tępa akcji  mniej lub bardziej widowiskową walką. Jednak to co otrzymujemy to ukazanie głębokiej przemiany jaka zaszła w naszym głównym bohaterze, a także okropieństw związanych z wojną i jej działaniami, z mocno widoczną alegorią to otaczającego nas świata.
     Pomimo tego zaskakująco poważnego i głębokiego wydźwięku filmu nie jesteśmy przytłoczeniu pompatycznością i znużeni filozoficzną gadką. Jakimś cudem twórcom udało się zainteresować nas historią składającą się głównie z dialogowych, statycznych scen (głównie w małpim języku migowym(!)), a mimo wszystko ich większość zrealizowana jest z dużą intensywnością, a momentami nawet może nam zakłócić nieco oddechu w płucach. Całkowicie zapominamy, iż sympatyzujemy z super inteligentnymi małpami, a nie z pełnokrwistymi ludzkimi postaciami. Ciężko określić na ile jest to zasługą grafików komputerowych, a na ile kunsztu aktorów którzy użyczali swoje twarze jako fundament na rysy małpich bohaterów. Efekt ich wspólnej pracy jest powalający, który - jak dla mnie - jest absolutnym pewniakiem na Oscara. 
     Ludzki punkt widzenia jest tu tylko tłem, elementem wspomnianym w celu dopełnienia historii. Reprezentujący ludzką rasę pułkownik - dezerter, którego zagrał kapitalny tutaj Woody Harrelson, dopowiada nam świadomość zagłady cywilizacji, wydarzenia które go ukształtowały i nakierowały na ścieżkę którą obrał. Im bliżej końca, im więcej dowiadujemy się informacji na temat wirusa coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że zaskakująco to nie małp powinniśmy się obawiać i to nie one są przyczyną upadku ludzi i naszej spuścizny.
     ,,Wojna o planetę małp” jest filmem całkiem innym od wcześniejszych produkcji serii. Zaskakująco wiele tutaj przesłanek do naszej historii czy legend, a raczej ich niechlubnych części. Krytycy dopatrują się tu odniesień do ,,Czasu apokalipsy”, ,,Jądra ciemności”, czy nawet historii Mojżesza. Najlepsze jest to, że jest w tym nieco prawdy. O ile w pierwszych filmach Cezar dorastał do roli bohatera i przywódcy, o tyle w tym musi zmierzyć się z całym tego następstwami, łącznie ze swoimi demonami. Poczynania ludzi mające na celu przetrwania gatunku homo sapiens prowadzą wręcz do jego destrukcji (a odniesień do takich przypadków w naszej historii nie trzeba zbyt długo szukać). Nie dziwie się, że twórcy mają chrapkę na Oscara nie tylko za efekty specjalne. Ich kandydatura w innych, ważniejszych twórczo kategoriach nie wydaje się w żaden sposób nie na miejscu.
Ocena: 8/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PoOgladane: Okja (2017r.)

PoOglądane: Trainspotting (1996r.)

PoOglądane: K-PAX (2001r.)