PoOglądane: Kształt wody (2017r.)
Nie mogę o sobie
powiedzieć, że jestem znawcą twórczości Guillermo del Toro. Jednak z tego co
udało mi się ustalić, to zabiegi reżyserskie użyte przez niego w filmie
,,Kształt wody” zdarzało się stosować wcześniej. Czy chodzi tutaj o baśniowy
wydźwięk całej historii przełamywany ,,dorosłymi”, sprośnymi dowcipami z rynsztoku,
czy umiejscowienie bohaterów mniejszości wszelakich jako protagonistów miało
miejsce w jego wcześniejszej twórczości. Tym bardziej ciężko mi stwierdzić
dlaczego jest on obsypywany nagrodami na kolejnych festiwalach – pierwsze co
czym pomyślałem jako powód tego stanu rzeczy to efekt zaskoczenia nową formą.
Mamy tu przecież
oklepaną historię jaką prezentowało nam wielu twórców, a jej treść
odkryjemy w całości w kilkuminutowym zwiastunie. Szara myszka, niemowa Eliza
Esposito (jakby nie było bardzo dobra Sally Hawkins) pracuje w jednej z
amerykańskich rządowych placówek podczas okresu zimnej wojny. Kiedy zostaje
przetransportowany nowy obiekt (tutaj użyczający ponownie swojego ciała Doug
Jones), dostrzega ona w nim coś więcej niż tylko zwierzę.
Reszta to już klasyka. Eliza przechodzi
wewnętrzną przemianę wskrzeszając w sobie odwagę na uwolnienie stwora. Znajduje
sojuszników tam, gdzie najmniej by się spodziewała, odkrywa uczuciową istotę w
dziwnym stworze i totalnie zatraca się w dążeniu do uwolnienia go. Akcja samego
spotkania, poznania oraz ratunku zawarta w pierwszej połowie filmu jest
paradoksalnie jego najlepszą częścią, pomimo że kojarzy nam się z niedzielnymi
familijnymi produkcjami (oczywiście pomijamy kilka krótkich bezsensownie wulgarnych
scen, czy to seksu czy masturbacji (!)). Problemy zaczynają się później.
Sam proces
poszukiwania zbiega przez antagonistów opiera się na tak dużej dziurze
logicznej, że większość kina akcji klasy B może pochwalić się bardziej spójnym
scenariuszem. Chociaż zgadzałoby się to ze wspomnianym duchem filmu – pozytywne
postacie reprezentują osoby społecznie odrzucone czy niżej umiejscowione w
hierarchii (główna bohaterka to niemowa, przyjaźni się z czarnoskórą kobietą a
dodatkowo pomaga samotny mężczyzna w późno średnim wieku – czyżby
homoseksualista?) ale o dobrym sercu. Natomiast główny antagonista agent
Richard Strickland (Michael Shannon) niesamowicie przerysowany, przepełniony
wściekłością, z cechami zezwierzęcenia nie jest twarzą do której pałamy sympatią
w tej produkcji. Więc debilizm głównego przeciwnika naszej bohaterki może był
aż tak zamierzony?
Całe szczęścia że
jednak nie ma zarzutów co do warstwy wizualnej. Scenografia z okresu Ameryki
lat 60-tych wygląda realistycznie, a jednocześnie gdzieś zawiera trochę
komiksowej rysy. Charakteryzacja Jonesa (jak i w ,,Labiryncie Fauna” czy
,,Helloby”) wygląda kapitalnie, że aż dziw bierze iż postać ,,Człowieka
amfibii” nie jest w pełni wygenerowana komputerowo. W niektórych scenach można
także nacieszyć oko pracą kamery, przywodzącą na myśl najlepsze ujęcia z
gatunku kina noir.
Jednak co dla
wielu będzie zaletą produkcji, dla mnie działa na niekorzyść filmu. Reżyser w
dwugodzinnym metrażu zmieścił wiele stylów i gatunków filmowych, nawet jeżeli tylko
epizodycznie. Pod baśniowym płaszczem odniesiemy się do rasizmu, dyskryminacji,
a nawet na chwilę dłużej trafimy w sam środek afery szpiegowskiej, co jednak w
żaden sposób nas nie męczy. Jednak nieco odciąga nas to do wątku na którego
fundamencie miała opierać się historia – uczucie jakim darzy Eliza przedziwnego
stwora powstanie w oka mgnieniu i w pewnym momencie dosłownie kojarzyło się z
zoofilią. Sceny wzajemnego poznania ilością i jakością nie różnią się tym z
kina familijnego z niższych lotów, tym bardziej uczucie międzygatunkowej
miłości wywołuje w naszych czaszkach przynajmniej duży znak zapytania, a nawet
niesmak.
Rozpatrując
,,Kształt wody” jako jeden z kolejnych filmów z gatunku fantastyki nie
odczujemy, iż jesteśmy okradzeni z dwóch godzin życia. Patrząc jednak przez
pryzmat otrzymanych nagród i zbliżającej się gali Oskarowej której jest
faworytem (13 nominacji) możemy odczuwać niedosyt. Uczciwie jednak trzeba
przyznać, że docenienie filmu w kwestiach aktorskich, charakteryzacji, scenografii
jak najbardziej jest na miejscu. Jednak w kwestii scenariusza czy nawet
reżyserii ciężko mi zrozumieć jak można zachwycać się czymś, co jest już dobrze
znane i zostało nie raz zaprezentowane na dużym ekranie.
Ocena: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz