PoOglądane: Gran Torino (2008r.)



     O takiej karierze zapewne marzy wielu pracujących w branży filmowej. Rozpocząć od statystowania głównie jako mundurowy, wejść dumnie niczym przez podwójne drzwi saloonu w gatunek westernu, następnie stworzyć jedną z najbardziej kultowych, najtwardszych i rozpoznawalnych postaci kina sensacyjnego. Po zakorzenieniu w świadomości widzów swojego wizerunku jako największego twardziela kina stanąć po drugiej stronie kamery z czasem zdobywając uznanie widzów i krytyków. Clint Eastwood swoją twórczością oraz kolejnymi wcieleniami pomimo prawie dziewięćdziesiątki na karku nadal jest w stanie zainteresować a nawet zachwycić widza. Moim zdaniem w dużej mierze do tej opinii przyczynił się ,,Gran Torino”.
     Poznajemy tutaj historię Amerykanina polskiego pochodzenia Walta (a jakże) Kowalskiego. Człowiek zgorzkniały, zgryźliwy, rasistowski, nieuprzejmy, który nawet po śmierci swojej żony nie potrafi odnaleźć się w społeczeństwie do tego stopnia, że nie szanują go nawet jego dzieci czy wnuki. Dodatkowo na jego ukochanym, amerykańskim osiedlu wprowadza się coraz więcej imigrantów z Azji, których jako weteran wojny w Wietnamie nie jest w stanie zaakceptować. Sytuacja zmienia się przez tytułowego Forda Gran Torino rocznik 1972. Kiedy przyłapuje nieletniego azjatyckiego sąsiada o imieniu Thao Vang Lor, który pod namową swoich gangsterskich kuzynów próbuje ukraść auto, zawstydzona rodzina zmusza go od odpracowania swoich krzywd. Jak można się domyśleć przymusowe zawiązanie relacje, wspólny wróg w postaci wspomnianego gangu, powoduje duże zmiany w postrzeganiu świata przez Walta, jak i nastawienie społeczności wobec niego.
     Brakowało tutaj dosłownie kilku milimetrów aby przekroczyć granice schematyczności i wpaść tą produkcją do jednego wora razem z podrzędnym kinem akcji klasy B z tytułu lokalnej społeczności dręczonej przez młodych rzezimieszków. Jednak cały konflikt (jak i tytułowe auto) jest tylko katalizatorem do świetnie napisanej oraz oczywiście perfekcyjne zagranej osoby Kowalskiego. Bardziej amerykańskiej postaci ciężko szukać w całej historii kina. Ślepa duma ze swojej przynależności idzie w parze z hipokryzją, pomimo jawnych sprzeczności. Bo jak nazwać nienawiść do imigrantów, kiedy samym jest się imigrantem? Jak inaczej wyjaśnić niechęć do syna spowodowaną tylko tym, że śmiał kupić auto z produkcji od ,,żółtków” a nie prawdziwe amerykański wóz, jak nie ślepą dumą? Dzięki tym sprzecznością postać głównego bohatera jest idealnym filarem na którym można oprzeć prezentacje i rozterki nękające amerykańskie społeczeństwo.
     Rozpoczynamy tematem rasizmu i niezrozumienia kulturowego. Gdzieś tam powoli przenika nam
konflikt pokoleń. Następnie mamy ukazaną tęsknotę za przeszłymi czasami i za młodością. Jednocześnie co kilka minut poruszamy temat traumy wojennej oraz powracających demonów. Opieramy się o kwestie wiary oraz zrozumienia ludzkiego, a z tym wszystkim związana się historia o wzajemnym docieraniu się pomiędzy starcem a azjatyckim nastolatkiem.
     Może się wydawać, że takie nagromadzenie poruszanych problemów społecznych spowoduje wrażenie filmu dramatycznego, a w skrajności paradokumentalnego, jednak gdzieś tam Eastwood zachował odpowiedni balans. Co jakiś czas rzuca dobrym rasistowskim żartem, a i z różnic kulturowych daje się wyciągnąć parę prostych, niewymuszonych gagów. Widać, że Eastwood bawi się swoją przyszyta łatką twardziela i wykorzystuje to z premedytacją i sukcesem w odtwarzaniu roli. Przy jego profesjonalnej postawie pozostali na planie – czy to Bee Vang (grający Thao Vang Lora) czy Ahney Her (Sue Lor) – pomimo bardzo dobrze odegranych ról są tylko mocnym dodatkiem – to Clint kradnie całe show.
     I właśnie ta równowaga emocji na ekranie zadziwia. Wątek relacji Kowalskiego z Thao Vang Lorem nie wydaje się ani na moment przesłodzonym czy przekolorowany. Raz na jakiś czas za sprawą gangu robi się groźnie, a ostatnie 20 minut seansu to już czyste granie na skrajnych emocjach z potężnym i niespodziewanym zakończeniem.
     A najlepsze jest to, iż Walt Kowalski ze swoim narzekaniem, nastawieniem do obcokrajowców i ogólną niechęcią do wszystkiego i wszystkich od pierwszych scen wzbudza w nas głęboką sympatię. Taki z niego prawdziwy Polak.
Ocena: 10/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PoOgladane: Okja (2017r.)

PoOglądane: Trainspotting (1996r.)

PoOglądane: K-PAX (2001r.)