PoOglądane: Obcy: Przymierze (2017r.)



    

     Ósmy pasażer Nostromo w hicie z 1979 roku jest bez wątpienia ulubionym dzieckiem Ridleya Scott’a. Mając scenariusz na poziomie filmu klasy B (jak nie niższej) reżyserowi nie tylko udało się stworzyć nie tyle dobry film ile dzieło o statusie kultowym. Pomimo niemal 40-tu lat od daty premiery Ksenomorf nadal straszy, napięcie można kroić nożem, a poza tym próżno szukać twardszej kobiety w świecie przepełnionym testosteronem niż Ellen Ripley. Swoje cegiełki do sukcesu serii dołożyli tacy giganci jak James Cameron czy David Fincher tworząc kolejne części cyklu i pomimo iż może nie dorównali oni pierwowzorowi mogli z dumą tą marką się posługiwać. W końcu i sam twórca fenomenu powrócił do historii krwiożerczego stwora i po nomen omen średnim prequelu ,,Prometeusz” który pozostawił więcej pytań jak odpowiedzi znowu w tytule dumnie widnieje słowo ,,Obcy”. Ktoś jednak w postprodukcji filmu powinien zauważyć iż ten tytuł to za dużo jak na poziom który sobą reprezentuje…
     Największym plusem filmu paradoksalnie jest jego trailer – nie wyjaśnia praktycznie nic na czym będzie się opierała fabuła, za to bombarduje nas coraz to krwawszymi scenami przy akompaniamencie dręczących uszy dźwięków które i tak są niczym w porównaniu z tym co usłyszymy na ekranie. I nie ma się co dziwić że żadne aspekty historii nie zostały ujawnione – cała akcja jest generowana nielogicznie i w tak naiwny sposób, że należy poważnie się zastanowić za jakich tępaków mają nas twórcy filmu myśląc że zaakceptujemy takie przedstawienie sytuacji. Wszystko opiera się na jednym – nielogicznych decyzjach przewodniczących ekspedycji oraz towarzyszy. Ich głupota i debilizm w sytuacjach nie tylko zagrożenia życia jest tak porażająca, że aż dziw bierze że dożyli do wieku reprodukcyjnego i nie padli ofiarami selekcji naturalnej. Kolejne ich problemy nie wynikają tutaj ze złego obrotu sytuacji, ale z błędnych decyzji i czynów których nie powstydziliby się laureaci Nagród Darwina.
     Co za tym idzie nie uraczymy ciekawych wątków międzyludzkich. Można odnieść wrażenie że wszystkich członków ekspedycji łącznie z ich portretami psychologicznymi widzieliśmy w poprzednich częściach cyklu, na czele z Daniels, niemalże identyczną kopią Elizabeth Shaw z ,,Prometeusza”, a ich gra prezentuje się na odpowiednio drugoplanowym poziomie. Jedynym wyróżniającym się jest Michel Fassbender, którego zdolności aktorskie jakimś sposobem nie pogrążają nawet puste, egzystencjalne dialogi na linii David –Walter, pomimo absurdalnej m.in. domieszki zawartego w nich homoseksualizmu.
      Najgorsze jest to że przy bardzo mocnym potencjale historii, ogromnych nakładach finansowych (co widać tylko w imponującej scenografii), ,,Obcy – przymierze” pozostawia na nas wrażenie filmu stworzonego w celu skoku na nasze portfele – nie z chęci reżysera na dopowiedzenie historii. Elementy na które najbardziej czekaliśmy, czyli  dopełnieniu historii co się stało ze statkiem ,,Prometeusz”, jaki był prawdziwy cel nadrzędnej cywilizacji w tworzeniu życia na innych planetach i ich niszczenia tworzą tu drugi jak nie jeszcze dalszy plan. Wszystko to zostało skumulowane to raptem 5 minut na ekranie i przykryte grubą pierzyną absurdu i filozoficznego bełkotu. Sam tytułowy ,,Obcy” jest sprowadzony do roli elementu marketingowego, który ma za zadanie wyciągnąć nas do kin. Pojawia się on tylko w kilku krótkich scenach, po których pamiętamy go jako bardzo kiepską pacynkę stworzoną przy pomocy biednego CGI. Cały film możemy podsumować jedną wypowiedzią Daniels: ,,There’s so much here that doesn’t make sense”.

                                                                                                                                                
                                                                                                                                              Ocena: 4/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PoOglądane: Trainspotting (1996r.)

PoOglądane: Piątek trzynastego (1980r. - 2001r.)

PoOglądane: K-PAX (2001r.)